Serwis „Taraka” postanowiłem „uśpić” – słowa tego używam w sensie podobnym do masonów, którzy usypiali swoje loże, kiedy z jakichś powodów nie mogli dłużej się spotykać. W przypadku „Taraki” uśpienie polega na niedodawaniu nowych tekstów. Treść serwisu zostaje „zamrożona”, albo lepiej mówiąc: skompletowana. Bo serwis będzie działać dalej, będę opłacać serwer i rejestrację domeny. Czytelnicy zauważą zmianę taką, że nie będzie strony „Nowości”, a zamiast niej klucz do wyciągania interesujących tekstów.

O tym, żeby uśpić Tarakę, myślałem od dość dawna, a pierwszy raz ujawniłem się z tym 15 lipca b. 2020 r. Dlaczego tak? Po pierwsze z powodu czasu lub raczej jego braku. Czasu jest wciąż coraz mniej, być może dlatego, że z wiekiem umysł działa coraz wolniej. Nie wiem, czy jacyś fachowcy to badali. Chcę skrócić fronty, nie zajmować się aż tak bardzo „wszystkim” jak dotąd.

Po drugie, chcę odpowiadać tylko za siebie i za własne poglądy. Nie równać do pewnej wyobrażonej zbiorowości, w której to roli występowała Taraka. Nie zastanawiać się, czy to, co pewien X napisał, a ja-wydawca dałem temu zgodę na zamieszczenie w Tarace, jest dostatecznie tarakowe. „Dostatecznie tarakowe” – często tak pisałem tym autorom, których propozycje odrzucałem, że to nie jest dostatecznie tarakowe. Nie myśleć za innych. – Bo do tego ta decyzja się sprowadza.

Zazdrościłem tym autorom, którzy mają swoje osobiście autorskie domeny, swoje imię-nazwisko.pl i w tej domenie prowadzą swój blog i inną obsługę swoich działań, i nie muszą nieść ze sobą nikogo więcej. Dwa lata temu zarejestrowałem domenę wojciechjozwiak.pl, szczęśliwie była wolna, i już wtedy zacząłem przygotowywać blog – ale tak się złożyło, że uruchamiam go dopiero teraz. Tutaj chcę przenieść się ze swoim pisaniem, przy czym teksty astrologiczne będą widoczne także na AstroAkademii.

Ten blog jest graficznie, layoutowo surowy i dość staroświecki, i przyznam, nie całkiem mi się podoba, ale mam nadzieję, że znajdę czas i pomysły, żeby go dopracować. Nie ma jeszcze opcji komentarzy, ale to też jest przejściowe. Na razie jest minimum, z którym mogę zacząć.

taraka 2001
Zachowana strona Taraki z pocz. 2001 r.

Co do Taraki, to ten e-zin był (i trochę nadal jest) moją wielką życiową przygodą. Nawet bawiłem się myślą, żeby do imienia i nazwiska dodać sobie tamtą nazwę i byłbym wtedy – urzędowo i poważne – Wojciech Taraka Jóźwiak. Oczywiście, nie było to serio.

Taraka jako proces, którego częścią była ta witryna, miała, jak to teraz od mety widzę, cztery okresy, i teraz zaczyna piąty.

Pierwszym było parę lat na początku. Swoją „stronę domową”, jak to się wtedy mówiło (błędnie i bez sensu tłumacząc ang. home site) uruchomiłem 23 kwietnia 1997. Nic z tamtego nie pamiętam. Ani dnia ani jego okolic nijak nie zapamiętałem. To co może mi się przypominać, to raczej są konfabulacje, zmyślone sceny, które umysł nauczył się podsuwać na hasło „jak zacząłem Tarakę”. Pewien jestem tylko tego, że tytuł wziąłem ze słownika Sanskrit-Deutsch Myliusa, według którego to słowo miało znaczyć „gwiazda”. W tamtym czasie różni koledzy-astrologowie nazywali swoje strony od „gwiazd” w różnych językach, a ja stwierdziwszy, że sanskryt niezajęty, itd... Dodam od razu, że ta nazwa nie podoba mi się. Fonetycznie jest zgrzytliwa i twarda, jak tarka, tatar, tartak, katar i tatarak. Zmusza do szybkiego wymawiania, ma jakiś zbędny pospiech w sobie. Na tle j. polskiego jest mało przejrzysta, przez co adresy www lub email trzeba często parę razy powtarzać lub imionować „tomasz-anna-rafał...” itd. Również w porównaniu z innymi pięknymi słowami z sanskrytu jak joga, nirwana lub asana, jest szpetna. Ale została i nie próbowałem jej zmieniać, co przyczynkiem do wad mojej osobowości. Wracając do paru lat na początku. Taraka nie miała wtedy nawet własnej domeny ani silnika na serwerze, strony istniały jako pliki wyświetlane „jak leci”. Komunikacja wśród czytelników, wtedy bardzo-bardzo ożywiona, szła przez emaile, wtedy, w końcu lat 1990-tych, to wystarczało. Z tamtego pierwszego okresu bardzo niewiele tekstów pozostało w Tarace obecnej. Również wielu ówczesnych autorów już – z różnych powodów – nie pisało później. Tamten okres był dziwnie entuzjastyczny, chaotyczny i juwenilny, chociaż ja wtedy dobijałem pięćdziesiątki.

Drugi okres zaczął się w r. 2001, a publikacją, która stoi na granicy między pierwszym a drugim, jest książka „Warsztaty szamańskie - praktyczny terenowy podręcznik”, którą w całości ale przed redakcją i korektą wydania papierowego wrzuciłem do sieci czyli do Taraki. Ten drugi okres, który zajął większość tamtej dekady, nazwę „klasycznym wczesnym”. Wtedy regularnie prowadziłem warsztaty, wkrótce (2004) zacząłem kursy astrologii w Internecie, z których zaraz wyrosła AstroAkademia. Pisałem i wydawano mi (na papierze) książki, które też w całości powrzucałem do serwisu – znajdziesz je. Przybywali autorzy, wtedy zaczęli do nas pisać Łukasz Łuczaj, Robert Palusiński, Tomasz Stawiszyński, Leonid Lar, Maria Kojota, Piotr Jaczewski, Kasia Emilia Bogdan, Mirosław Miniszewski, Alhean, tragicznie zmarła Aleksandra Nimue Kosakowska; do Taraki dołączył swoją ezoteryczną publicystykę zmarły w 2010 r. Jarosław Markiewicz. Zaczęli pisać – wkrótce stawszy się podporami witryny i ruchu – Krzysztof Wirpsza i Jacek Dobrowolski. ...Nie wyliczę wszystkich.

Przez próg lub klif (jak to teraz modne mówić: pod próg się podchodzi, z klifu się spada) Taraka przeszła w 2009 r. i to był rok-początek okresu „klasycznego późniejszego”. Na początku były głębokie zmiany techniczne. Po paru próbach, wśród których była też próba „monetyzacji” czyli zamknięcia serwisu pod paywallem (po polskiu abonamentem), nie skorzystałem z gotowców witrynowych czyli gotowych i wtedy gwałtownie popularyzujących się CMS-ów (systemów zarządzania treścią witryn), jak najbardziej znane WordPress i Joomla i sam zrobiłem silnik dla Taraki, korzystając z pomocy kilku poleconych programistów. Wiele mi wtedy pomógł Marcin Jędrzejczak, informatyk i współpraktyk warsztatów. W tym „późniejszym klasycznym” okresie Taraka była zapełniana tekstami wytrwałych i płodnych autorów, z których prócz wyliczonych wcześniej, byli Przemysław Kapałka, Ratomir Wilkowski, Maria Poziomska, Jarosław Bzoma, Katarzyna Urbanowicz, Matylda Magdalena Błyszczuk, Roman Kam, Marcin Hładki, swoje doświadczenia z warsztatów i tajemnych praktyk przedstawiali Jan Szeliga i Nes W. Kruk – znów oczywiście ani wszystkich ani nawet najbardziej zasłużonych nie wymienię. (Ale w spisach Taraki są wszyscy.)

Czwarty okres zaczął się jesienią 2017 r.; kiedy Saturn przeszedł mi przez urodzeniowe medium coeli. Wtedy od-nawróciłem się od New Age’u, a właściwiej mówiąc, uznałem że medytacje, swetlodże, odmienne stany i rekonstruowani bogowie nie wystarczą i nie są czymś najważniejszym, kiedy świat stacza się ku klifowi klimatycznej katastrofy i wielkiego wymierania. Nową Tarakę, tzn. jej tematykę, zacząłem widzieć jako mniej odlotową, bardziej zaś – dosłownie – przyziemną, bardziej nastawioną na to, co (po Lacanowsku) Realne i realnie groźne i pilne. Wtedy zmieniłem podtytuł (dotąd był „Magazyn Rozwojowy”, jeszcze wcześniej „Astrologia, Szamanizm, Słowianie”) na „Dywinacja i Futurologia”. Niektórzy z autorów przestali publikować, uznawszy, że to nie jest jednak ich formuła. Dołączyli: Mirosław Piróg, Andrzej Gąsiorowski, Paweł Droździak, Witold Wysmułek; wytrwały badacz rzeczy dziwnych Kahuna; z astrologów polska czołówka: Wojciech Suchomski, Mirosław Czylek, Piotr Gibaszewski. Taraka stała się nie tylko bardziej psychoanalityczna, ekologiczna i (też) polityczna, co dobrze, ale również, chyba, mniej osobliwa, mniej rzadka i dziwna, zbliżając się do tego, co można poczytać u głównonurtowców. (Astrologowie przez te ćwierćwiecze Taraki też się ustatkowali, więcej wśród nich solidnych profesjonalistów niż jak kiedyś romantyków z ogniem i obłędem w oczach.)

Teraz Taraka zaczyna – formalnie zacznie 1 sierpnia, bo do końca lipca podtrzymam radosne pozory trwania pochodu[*]) – swój piąty okres: istnienia jako archiwum-tekstoteka, i postaram się w miarę posiadanych „sił i środków”, by tę funkcje spełniła dobrze.

Jeszcze koniecznie kogoś wymienię: to (zmarły w lutym b.r.) David Thomson – bo przecież to jego energia wywołała z pre-bytu cały ten ruch, który zaczął się od jego warsztatów w Polsce (od 1995 r.), a którego jedną z gałęzi była Taraka.


*Podtrzymując radosne pozory trwania pochodu” – tytuł tomu wierszy Jarosława Markiewicza z ok. 1970 r.