Niedawno, w końcu sierpnia lub na początku września, zauważyłem, że nie ma wróbli. Śpię w pokoju wychodzącym na taras, obok są wysokie i geste krzewy: forsycja, cisy i tuje, za rogiem domu żywopłot głogowy, na ścianie gęsta warstwa dzikiego wina. Wszystko to było atrakcyjnym siedliskiem dla wróbli. Gnieździły się co roku i na gniazda wyszukiwały szpary w budynku, których nigdy bym się nie spodziewał ani nie dostrzegł, gdyby nie one. Jedno z gniazd miały pod dachem tarasu. Zimą przychodziły do karmnika. Zimą było je najlepiej widać i słychać, było ich więcej i przesiadywały w żywopłocie: chroniły się w głogu ostrogowym; taki specjalny głóg, który ma zadziory 5 cm długie. Jestem przekonany, że jeszcze w lipcu były, słyszałem je zawsze rano. Zdarzało się, że robiły mi pobudkę.

Teraz ich nie ma.

Dziwię się, dlaczego. Jakiś drapieżnik je wyjadł? Ale żadnego zwierzęcia nie zauważyłem, kota u nas nie ma, od sąsiadów nie przychodzą unikając naszych psów. Jakaś cicho działająca w nocy kuna lub inny łasicowaty? Ptak drapieżny? – tego bym zauważył. Choroba?, całkiem by je wygubiła?, wątpliwe. Zatruły się jakimś „środkiem ochrony roślin”? Mało prawdopodobne.

O wróblach pisze się, że giną, ubywa ich w miastach. Ale nasze wróble nie były z miejskiego gatunku wróbel domowy, tylko wróbel mazurek. Wróble wiejskie. Mazurki od domowych różnią się widoczną z daleka ciemną plamą-kropką na policzkach.

Nie ma też u mnie kosów. A były. Pokazywały się regularnie i co najważniejsze, śpiewały. Na mojej działce lub sąsiednich gniazdowały. Zauważyłem ich brak zaraz po braku wróbli.

Patrzę po Milanówku i nigdzie dalej też wróbli nie znajduję. Co się stało?

Passer montanus
Zdjęcie z Wikipedii, autor Andreas Trepte


Konieczny dopisek po dwóch latach: Oczywiście wróble wróciły. Pewnie wtedy robiły sobie jakieś swoje małe odwiedzanie okolicy i rodziny.

Konieczny dopisek 2. Po co w ogóle ten tekst zamieszczam? To jest tekst testowy. Na nim testuję kolejne warianty oskryptowania tego bloga — w php, mysql i css.