Jakie to miałyby być te superpowers, które czekały na wytrwałych praktyków New Age? Może latanie? Albo znikanie? Ponownie przypomnę warsztaty w 2015 r., kiedy uczestnikom zadałem mini-ankietę: Czy wolałbyś/ałabyś mieć zdolność latania, takiego jak w snach lub baśniach, bez żadnej technologii, zaledwie wewnętrznym sposobem? Czy umiejętność znikania, stawania się niewidzialnym? Okazało się, że większość tamtych uczestników i uczestniczek wolała latanie. Czy ten wybór, latać bądź znikać, mówi coś więcej o wybierającym? Nie ja wymyśliłem tamten quiz. Grzegorz Świderski badał ten temat ponad 13 lat temu w felietonie „Latanie czy niewidzialność?” – i pewnie wzorował się na kimś innym, i jeśli tak, to z pewnością sławniejszym. Ponieważ stare teksty internetowe lubią znikać (a może odlatują), to radzę tamtą e-publikację zapisać sobie na dysku. Tamten autor dopieścił temat w swoim tekście 10 lat późniejszym (2017) pt. „Prawicowość i lewicowość to kwestia temperamentu”. I tak mu wyszło z rozważań:

„Latanie wolą prospołeczni indywidualiści ... Niewidzialność wolą antyspołeczni kolektywiści ...”

Tę konkluzję warto zapamiętać.

Autor wprawdzie poszedł dalej, bo zdanie to w całości, razem z tym, co wyżej pominąłem, brzmiało: „Latanie wolą prospołeczni indywidualiści, a to są najczęstsze cechy prawicowców. Niewidzialność wolą antyspołeczni kolektywiści - czyli lewicowcy.” Ja bym tak nie powiedział... Zostawmy tych na „p” i „l”, naprawdę nas nie interesują – jednak tamten quiz wskazuje jakąś ważną binarną różnicę między dwoma rodzajami ludzkich charakterów.

from Wiki
William Blake: 'As if an angel dropped down from the clouds' - z Wikipedia Commons

Nie słyszałem o warsztatach tak odważnych, żeby uczyły latania lub znikania. Czy new-age'owe warsztaty w ogóle uczyły jakichś superpowers? Victor Sanchez uczył umiejętności odkrycia w sobie fundamentalnej traumy, która zapomniana, lub raczej wyparta ze świadomości, blokowała dalszy rozwój, a jednocześnie przywiązywała nas do tej ograniczonej koleiny, którą z trudem każdy podąża. Służyła temu pewna technika oddechowa, jak mi się zdaje, wzięta od Castanedy. Więc wgląd w swoją przeszłość i w jej bolesne zakamarki. Ale ponieważ podobne zadania stawia sobie psychoterapia, szczególnie w odmianie psychoanalitycznej, to właściwie na czym polegało novum? – Na braku terapeuty, tzn. zewnętrznego terapeuty. Terapeutą każdy miał być sam, właściwie: auto-terapeutą. I w tym czuje się coś z superpowers.

Na warsztatach Davida Thomsona i Mattie Davies (gdy przyjeżdżali razem, razem też prowadzili zajęcia) „zobaczyłem”, i to bardzo szybko, za pierwszym podejściem, inną superpower: wchodzenie w wizje. Widzenie wizji! Odbywało się to metodą, którą niewiele później znalazłem opisaną przez Michaela Harnera. Czy Mattie i David uczyli się u Harnera, brali udział w jego kursach wchodzenia w wizje podczas bębnienia? Nigdy nie słyszałem, aby o tym mówili. Może ktoś lepiej ode mnie zna ich historię? – Chętnie się dowiem.

Harner zalecał tak prowadzić sesję wizji bębnowych, żeby zacząć od wejścia do tunelu, szybu lub innego „zejścia” prowadzącego w głąb ziemi. Tzn. nie wchodzisz tam realnie, tylko wizualizujesz, że przez taki „wchód” wchodzisz. Wydaje mi się prawdopodobne, że ten sposób otwarcia się na wizje Harner wziął nie od żadnych Indian, tylko od Junga, z jego relacji przedstawionej w Erinnerungen, Träume, Gedanken, która w polskim tłumaczeniu wydaniu z 1999 r. zajmuje stronę 185. Było to, jak C. G. Jung napisał, 12 grudnia 1913 roku, niestety nie podał godziny, ale i tak widać, że wtedy Neptun zbliżał się do jego urodzeniowego Słońca:

Jung_pod_ziemię, skan

Schodzenie w dół szybem, tunelem lub „wejściem do jaskini”, postać przewodnika albo strażnika (skórzany karzeł u Junga), motyw skarbu (czerwony kryształ), płynąca woda lub podziemna rzeka – to są elementy, których używał Harner i które zalecali także moi szamańscy nauczyciele. Wpływ Junga na indianistów – to jest coś warte przebadania. Gdyby ktoś ustalił wpływ Junga na samych Indian, to dopiero byłaby rewelacja! Mnie ten wpływ wydaje się bardzo prawdopodobny.

Superpower w postaci wizji bębnowych – to mnie urzekło i te techniki chętnie wyniosłem z pierwszych warsztatów. David mówił też o wizjach uzyskiwanych w szałasie potu; dla tych ekstrasensorycznych doświadczeń jest więcej świadectw, bywały tam nie tylko wizje, ale i out of the body. Pisał o nich Frank Henderson MacEowen w: Wskrzeszenie gaelickiej tradycji Oran Mor, oryg. 1998, w Tarace przekład 2000. MacEowen, który młodo brawurowo zaczął szamańską karierę, najpierw w tradycji Lakotów, potem we własnej przodczej celtycko-szkockiej, w pierwszych latach po 2000 r. iście po castanediańsku zatarł ślady po sobie. Są jego książki, osoba zniknęła.

Mnie jednak w szałasie wizje nie nachodziły. Dla mnie najbardziej wizjorodną praktyką okazało się oddychanie holotropowe, i to od razu jego pierwsza sesja, którą brałem u Nico Vissela, przyjaciela Stanislava Grofa, na warsztatach koło Pisza w 1999 r. Tamto wzięcie tlenu podziałało znacznie silniej niż jak dotąd roślinne enteogeny. Zdaje się też, że najsilniejsze wizje przychodzą bez żadnego wspomagania, tak jak to było u Junga.

Wizje wydają mi się podobne do latania, a odnajdywanie w sobie ukrytych traum – do znikania. Coś jest w tamtym podziale.

Wycieczki w świat wizji lub w przestrzeń wewnętrzną nie były jednak tym głównym miodem, którego smak, głód i potrzeba gnały nas na warsztaty. Była nim energia. Efekt znany też jako podwyższenie poziomu energii. Nie tylko poszczególne praktyki, ale i ich oprawa: przyroda, kontakt z ziemią, niebem, powietrzem, wiatrem, deszczem, ogniem, drzewami, trawą… działały podnosząc energię. Zapewne jest tak, że ten wysoki poziom energii przejawia się, prócz innych rzeczy, jako pożądanie superpowers, ale też jako rozmowy o nich, lub jako to po prostu, że ten temat przychodzi do głów. Pisałem o tym figlarnym stylem w 2000 r., pt: „O pobieraniu energii”.

Energia lub wysoki jej poziom, oczywiście nie jest tożsama z energią fizyki mierzoną wzorami E=mv2/2 lub E=mc2. Jej niedobór przejawia się jako niskie stany ducha, negatywne myślenie, niechęć do działania i poczucie braku sensu, wycofywanie się, agresja, stany depresyjne. Być może ów wysoki poziom tego, co w tym kontekście nazywane jest energią, równy jest wysokiemu poziomowi endorfin lub serotoniny. Możliwe, że przyszłe warsztaty neo-new-age'u powinny być projektowane z udziałem fachowców od chemii mózgu. Może ktoś to robi, a ja nie słyszałem.