Drzewa w szczególny sposób działają na umysł: ciągną go w górę. Orientują według osi dół-góra. Działają na umysł jak medytacja na górny świat. Podobny wpływ mają twory przyrody: strome góry, skały, klify i kaniony. Oraz kulturowe wynalazki: kolumny, wieże i nawy. Wszystkie one, wśród nich drzewa, kierują umysł ku niebu. Orientują umysł pionowo, czyli inaczej niż pospolita percepcja pozioma, która rozpłaszcza nas i dostrzega tylko kierunki tył-przód i lewo-prawo.

Tył-przód, czyli: ustaw się tyłem do zagrożenia, uciekaj do przodu – tak w przestrzeni przejawia się lęk. Lewo-prawo, czyli: przemiataj wzrokiem, nasłuchem i w ogóle percepcją twój kawałek terenu, czy nie wchodzi intruz, agresor. Przez orientację lewo-prawo przejawia się gniew, pochodzący od instynktu terytorialnego lub instynktu własności.

Kierunek dół-góra przywołuje trzeci z instynktów, czyli instynkt hierarchii w stadzie. Kierunek dół-góra jest metaforą zróżnicowania „niższych” i „wyższych”, gorszych i lepszych, poddanych i panujących, przegranych i zwycięzców; i napięcia, które panuje między nimi.

Drzewo, moje drzewo, rosnące na mojej ziemi, przejmuje coś ode mnie. Przy pomocy mojego drzewa, podobnie jak przy pomocy mojego domu lub mojego samochodu (dawniej: wozu i powozu), lub mojego ubrania, komunikuję siebie: kim jestem i jakie mam aspiracje. Arystokraci trzymali przy swoich rezydencjach wielkie i wysokie drzewa, bo przy ich pomocy wyrażali swoje wywyższenie, swoją wysoką pozycję i swoją wolę bycia górą, dominowania i wygrywania. (Tu przypis: u nas częściej mówi się: szlachta, albo wstydliwie ziemianie, ale termin arystokracja uważam za adekwatniejszy, z paru powodów.)

Chłopi-plebeje nie trzymali wielkich drzew. Od dawna zastanawiało to mnie, skąd przyczyna. Z pewnością jedną był niedostatek i biorący się zeń użytecznościowy pogląd. Drzewo zabierało ziemię potrzebną pod zaoranie. Można je było trzymać, gdy było jabłonią lub wiśnią i dawało owoce. Wieśniacy trzymali wierzby na miedzach, bo okupywały im się gałęźmi, które cięto na opał. Teraz post-chłopi boją się drzew, że im przewrócą się na dom lub na samochód, ale to są racjonalizacje.

Zgaduję, że pod tymi pozorami i racjonalizacjami jest głębsza i właściwsza przyczyna. Plebeje, w przeciwieństwie do arystokratów, boją się osi dół-góra! Przez to unikają jej. Dlatego nie znoszą wysokich drzew, boją się ich i znajdują preteksty-racjonalizacje, żeby je wyciąć. Albo przyciąć. Obserwuję, że mieszkańcy obcinają swoje ozdobne świerki, jodły lub cyprysiki na wysokość 5-6 metrów, czyli na wysokość mniej więcej typową dla drzew owocowych. Racjonalizacja zapewne jest taka, że tak skrócone drzewa nie przewrócą się i nie uszkodzą dachu ani płotu. Ale w głębi jest pragnienie, żeby się nie wychylać, nie przekraczać miary. Żeby nie wykraczać poza swoją plebejską przyziemność. W dawnym świecie i krajobrazie przywilej pięcia się w górę miała arystokracja i kler, będący też przecież szczególną arystokracją. Arystokraci budowali wysokie pałace z kolumnami i otaczali je wysokimi drzewami, a kler budował kościoły z wysokimi wieżami. Ci władcy-dominatorzy mieli oddane sobie prawo do symbolicznego wznoszenia się w górę. Plebs tego prawa nie miał i utrzymywanie wysokiego drzewa, gdyby to ktoś z nich robił, uznałby za przekroczenie miary własnego stanu, wejście w cudzą strefę, w obcy modus.

Dla plebejskiego umysłu drzewa (wysokie, nie-owocowe) są podwójnie „złe” symbolicznie, ponieważ nie tylko są dzikie i ich miejsce jest w dziczy, w strefie chaosu czyli w lesie, ale dodatkowo są obce klasowo. Plebejskiemu umysłowi wysokie drzewa, jak i inne pionowe wektory są nienawistne, ponieważ uświadamiają mu, że on sam jest „niski” i „przyziemny”, przegrany i zdołowany, i nie dla niego są wysokie aspiracje i marzenia. Wysokie drzewa kpią z plebeja. Odrzucenie tego co dobre i pożądane, ponieważ zostało uznane za nieosiągalne, i napiętnowanie tego jako „złe” – w tym jako „groźne” – to resentyment. Friedrich Nietzsche tu się przypomina. Częściej to uczucie, resentyment, nazywamy „kompleksami”. Polacy od kilku lat tłumnie rzucili się wycinać drzewa, ponieważ dręczą ich kompleksy własnej małości, przegrania i braku szansy na urośnięcie. Tu uwaga: kto ma herbowych przodków niech nie myśli, że jest na tę manię odporny. Plebejem niekoniecznie się rodzisz – możesz nim stać się i możesz siebie takim wychować.

suchy_las.jpg